Drobiazgi
Wielomiany Lagrange’a
Joseph Louis Lagrange (1736--1813) był ogromnie zniesmaczony ciągle nieudanymi próbami ścisłego zdefiniowania koniecznego dla zastosowań matematyki pojęcia pochodnej funkcji. Rzecz udawała się właściwie tylko dla wielomianów.
Dlatego też – zamiast wymyślać kolejny sposób – postanowił uznać, że wszystkie funkcje to wielomiany – czasami bardzo wysokiego (żeby nie powiedzieć nieskończonego) stopnia (a więc również nieskończone szeregi potęgowe).
Aby teza taka dawała się stosować w praktyce, podał sposób zbudowania
wielomianu, który w punktach
przyjmuje odpowiednio
wartości
. Oto ten wielomian

Mam nadzieję, iż Czytelnik bez trudu sprawdzi, że ten wielomian stopnia
rzeczywiście przyjmuje założone wartości, oraz sprawdzi, że
wielomian niższego stopnia spełniający te warunki istnieje tylko dla specjalnego
doboru wartości.
Pomysł Lagrange’a – jak by powiedział Józef Szwejk – był dobry, ale
głupi. Ten drugi epitet bierze się stąd, że jeśli poznalibyśmy wartość
poszukiwanej funkcji-wielomianu w jeszcze jednym punkcie, to uzyskany
w wyniku algorytmu Lagrange’a wielomian stopnia
miałby wykres
w niczym nie przypominający swego poprzednika stopnia
. Dlatego
też matematycy poszukiwali lepszego sposobu zastępowania dowolnych funkcji
jakimiś prostymi szeregami. Największą karierę w drugiej połowie XIX wieku
zrobiły szeregi trygonometryczne, a po następnych stu latach wymyślono już
prawie doskonałe „zastępujące” trygonometrię falki. Ale to już inna
historia.