Mała Delta
Czy Michael Jordan umie latać?
Ten legendarny koszykarz NBA miał przydomek flying, czyli „latający”. Bardzo często, atakując, wyskakiwał w górę, po nim – na tę samą wysokość – wyskakiwali często wyżsi obrońcy, on jednak potrafił poczekać aż opadną i dopiero wtedy, bez problemu, trafiał do kosza.
Powiecie, że to przecież niezgodne z prawami fizyki? Może niezgodne, ale takie akcje są zarejestrowane i dostępne w archiwach. Fizyka jest nauką doświadczalną. Zamiast kontestować to, co można zobaczyć, spróbujmy zastanowić się, co on tak naprawdę robił.
Zacznijmy od podstawowej własności wszelkich skoków, które można wykonać na parkiecie. Trajektoria środka masy jest całkowicie zdeterminowana w momencie oderwania się od podłoża. To, na jaką wysokość wzniesie się środek masy, zależy wyłącznie od pionowej składowej jego prędkości w tym momencie. Trajektoria ta zawsze jest fragmentem paraboli i nie można tego w żaden sposób zmienić, gdyż ciało bez kontaktu z podłożem jest układem izolowanym (oddziaływanie z powietrzem można pominąć).
Pozornie stoi to w sprzeczności z grą Jordana. Należy jednak pamiętać, że położenia środka masy nie widać. To, na co najczęściej zwracamy uwagę, porównując wysokość wyskoku zawodników, to ich głowy. A już trajektorię lotu głowy można w szerokich granicach modyfikować, zmieniając jej położenie względem środka masy. Nie trzeba w tym celu wcale ruszać głową. Wystarczy podkurczyć nogi lub wyciągnąć w górę ręce, żeby środek masy powędrował w górę naszego ciała. Do perfekcji mają to opanowane baletnice. Wykonanie w czasie skoku szpagatu powoduje, że środek masy w pierwszej fazie wędruje w górę, czyli głowa w stosunku do niego się obniża, a w drugiej fazie odwrotnie – wraz z obniżającymi się nogami obniża się położenie środka masy, a więc głowa jest coraz wyżej ponad nim. W efekcie w środkowej fazie lotu głowa, zamiast po paraboli, porusza się po równoległej do podłoża prostej! Wpatrzony w baletnicę widz ma wrażenie, jakby artystka przez moment szybowała na stałej wysokości. Jest to możliwe, jeżeli nogi najpierw wznoszą się, a później opadają szybciej od środka masy.
Podobną sztuczkę, prawdopodobnie instynktownie, stosował Jordan. Po odbiciu rozszerzał nogi i wnosił ku górze rękę z piłką. Wyskakujący w górę obrońcy przez chwilę mogli go blokować, ale on przesuwał się w powietrzu bez zauważalnego obniżenia głowy, gdyż po przekroczeniu najwyższego punktu trajektorii środka masy obniżał nogi i rękę z piłką. W ten sposób przelatywał obok obrońców, by wykończyć rzut poza zasięgiem ich ramion. Sylwetka koszykarza z rozszerzonymi nogami i wyciągniętą ręką stała się jednym z symboli NBA. W tej pozycji Michael Jordan został uwieczniony na pomniku stojącym przed halą Chicago Bulls.
Sztuczka ta była możliwa dzięki fenomenalnemu wyskokowi dosiężnemu, który pozwalał Jordanowi na dłuższe przebywanie w powietrzu od przeciwników. Przeprowadzono kiedyś ankietę, w której pytano kibiców: „jak długo Jordan potrafi przebywać w powietrzu?”. Po odrzuceniu odpowiedzi emocjonalnych (np. kwadrans), okazało się, że średnia wypadła około dwóch sekund. Niestety, nawet najwybitniejsi atleci, o wyskoku dosiężnym sięgającym półtora metra, mogą przebywać w powietrzu jedynie minimalnie ponad sekundę. Jest to jednak do około jednej trzeciej sekundy dłużej niż zawodnicy obdarzeni tylko dobrym wyskokiem (około 75 cm).
Co jednak trzeba zrobić, żeby wyskoczyć jak najwyżej? Spróbujmy znaleźć odpowiedź w drugiej części tego artykułu.