Recenzje
Królowa bez Nobla
W świecie popularyzacji matematyki Krzysztof Ciesielski i Zdzisław Pogoda – choć jest ich tylko dwóch – mają pozycję mocniejszą niż bracia Marx w świecie komedii filmowej, więc każdą ich książkę witam z radością i zaciekawieniem: jaka będzie? Czy dowiem się czegoś nowego, czy odnajdę myśli znane, ale opowiedziane lepiej, niż inni robili to wcześniej?
Niewiele książek wygląda dziś równie elegancko. Można pomyśleć: psiakość, dlaczego ja nie napisałem tak ładnej? Ja w każdym razie tak pomyślałem i prócz nutki lekkiej zawodowej zazdrości towarzyszyło mi uznanie dla autorów za sam pomysł i jego realizację, oraz szacunek dla wydawcy, który rzecz niszową chciał wydać w twardej oprawie (z szyciem zamiast klejeń!), sfinansować pełnokolorowy druk i masę ilustracji, dać dobry papier, wreszcie zadbać o przykuwającą wzrok okładkę. Każdy poszukiwacz książkowych prezentów z żywym zainteresowaniem weźmie tę rzecz do ręki.
Autorzy dobitnie pokazują, że matematyka jest barwna i żywa. To najważniejsza cecha i wielka zaleta „Królowej”.
Gdy sam pracuję nad matematyką, to za gąszczem znaczków na kartkach, które długo wyrzucam do kosza, zanim coś wreszcie zrozumiem, kryje się zwykle seria obrazów – tym bogatsza, im lepiej udało się dane zagadnienie ogarnąć. Literki tańczą, podlegają personifikacjom, udają różne przedmioty i przedziwne konstrukcje, nabierają kolorów, uczestniczą w wielowątkowym przedstawieniu, które usiłuję wyreżyserować. Każdy, kto podczas lektury miewał przed oczyma nie papier i litery, ale własną wizję czarodziejskiej góry, Zbaraża, rozgrzanego blaszanego dachu, powinien mnie zrozumieć.
Książka ma formę dialogu; to uświęcony przez Platona i Galileusza sposób opowiadania o nauce i poglądach uczonych.
Korekta mogłaby sprawniej ścigać chochlika drukarskiego, który hasał tu i ówdzie dość swawolnie. Ja wolałbym w takiej książce znaleźć więcej rozumowań, ale to rzecz gustu. I Autorom, i wydawcy dziękuję za piękną książkę o matematyce – dla każdego.