Przeskocz do treści

Delta mi!

Butelka Kleista

Krzysztof Rejmer

o artykule ...

  • Publikacja w Delcie: styczeń 2015
  • Publikacja elektroniczna: 01-01-2015

Nie, to bynajmniej nie jest pomyłka! Nie będziemy tu mówić o butelce Kleina (die Kleinische Flasche), ale o butelce Kleista (die Kleistche Flasche), czyli inaczej butelce lejdejskiej, a zatem o pierwszym kondensatorze.

obrazek

Za wynalazcę tego urządzenia powszechnie uchodzi Pieter van Musschenbroek (1692-1761), profesor uniwersytetu w Lejdzie, który w 1746 roku swoje urządzenie opisał w liście adresowanym do badaczy francuskich, René de Réaumura i Jean-Antoine Nolleta. Jednak w rzeczywistości było to odkrycie równoczesne. Drugim wynalazcą, a chronologicznie nawet pierwszym (1745), był Ewald Jürgen Georg von Kleist (1700-1748).

Kleist pochodził z prastarego pomorskiego rodu (Kleszczów) o słowiańskich korzeniach, związanego z dworami Gryfitów oraz, wywodzących się jeszcze od obodryckich władców, książąt Meklemburgii. Pamięć tego faktu długo musiała być żywa, jako że jeszcze w XVIII w. wśród Kleistów można spotkać imiona Bogislaff, Primislaff i Kazimir. Kleistowie najczęściej wybierali karierę wojskową. Najczęściej, ale jednak nie wyłącznie; jednym z nich był wybitny dramaturg (i równie słynny samobójca) Heinrich von Kleist (1777-1811). Ciekawostką niech będzie, że Heinrich von Kleist studiował również (co prawda niedługo) matematykę oraz fizykę na uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Z kolei Paul Ludwig Ewald von Kleist (1881-1954), niemiecki feldmarszałek, brał udział m.in. w inwazji na Polskę w 1939 roku, zmarł potem w radzieckiej niewoli, odsiadując wyrok 25 lat więzienia. Natomiast Ewald von Kleist-Schmenzin (1890-1945) monarchista, działacz chrześcijański i antysemita, konserwatywny prawnik, przeciwnik nazizmu i propagator (co jednakowoż zdumiewa) idei francuskiej rewolucji, został stracony za udział w zamachu na Hitlera.

Po ukończeniu gimnazjum akademickiego w Gdańsku i dwuletnich studiach prawniczych w Lejdzie, odziedziczywszy po wuju majątek w Kamieniu Pomorskim, Ewald von Kleist został dziekanem kapituły przy katedrze w Kamieniu. Jedynym jego stałym obowiązkiem było sprawowanie opieki nad szkołą katedralną. Mieszkając na prowincji (co, niestety, oznaczało również zabójczą izolację), z dala od zgiełku wojny, która wówczas toczyła się w południowych i środkowych Niemczech, mógł poświęcić swój wolny czas na badanie zjawisk "elektryzujących" wówczas wiele wybitnych europejskich umysłów.

W dniu 11 października 1745 roku po wielu próbach dokonał dzieła swego życia - przeprowadził wreszcie udaną próbę z kondensatorem elektrycznym. Było to naczynie ze szkła wypełnione wodą i zatkane korkiem, który był przebity na wylot miedzianym drutem. Butelkę można było naładować elektrycznie, pocierając pręt, na przykład, jedwabiem. Poprzez drut i wodę ładunek dostawał się do środka naczynia i gromadził się na jego wewnętrznych ściankach. Pojemność elektryczną można było znacznie zwiększyć, pokrywając szkło od zewnątrz i wewnątrz folią (staniolem) przewodzącą prąd.

Na pomysł, w jaki sposób można zmagazynować energię elektryczną, Ewald von Kleist wpadł nieco przypadkiem: otóż po postawieniu na cynowym talerzu naelektryzowanej szklanki wody i dotknięciu talerza doznał silnego uderzenia, co zaraz nasunęło mu myśl o kondensowaniu ładunku. W liście, wysłanym w dniu 19 grudnia 1745 roku do profesora Johanna Gottloba Krügera z Halle, który zamieścił go później w swoim dziele Historia Ziemi, von Kleist opisał doświadczenia, jakie przeprowadził. Oto jeden z tych opisów.

Eksperyment 3. Jeśli włoży się gruby drut, gwóźdź itp. do wąskiego szklanego naczynia lekarskiego i naelektryzuje, wówczas następują szczególnie silne działania; naczynie powinno być suche i ciepłe. Dodanie do środka rtęci lub spirytusu polepsza efekty. Po wyjęciu naczynia z maszyny elektryzującej pojawił się na nim płonący pencillus [świecenie elektryczne], tak, że mogłem przejść 60 kroków i w pokoju było jasno.

O dokonanym odkryciu Ewald von Kleist poinformowal listem z dnia 4 listopada 1745 również Johanna Lieberkühna, członka Berlińskiej Akademii Nauk i zarazem sekretarza sekcji fizyki Akademii, a następnie swojego kolegę z czasów gimnazjum w Gdańsku, Pawła Swietlickiego (1699-1756), który wówczas sprawował obowiązki diakona w gdańskim kościele św. Jana; był też członkiem Towarzystwa Przyrodniczego w Gdańsku. Z kolei Paweł Swietlicki zainteresował wynalazkiem innego gdańszczanina, Daniela Gralatha (1708-1767), również członka Towarzystwa Przyrodniczego i późniejszego burmistrza miasta.

Daniel Gralath po ukończeniu Gdańskiego Gimnazjum Akademickiego studiował w Halle, Lejdzie oraz w Marburgu. Już w trakcie gimnazjalnej nauki zaczął prowadzić własne badania, zebrane w krótkich łacińskich rozprawach o meteorach wodnych, o pochodzeniu źródeł i o magnetyzmie. Zbudował pierwszą w świecie baterię butelek lejdejskich (czyli inaczej butelek Kleista) i wyjaśnił jej działanie. Zmierzył również siłę działającą między naładowanymi okładkami butelki. Napisał pierwszą w historii księgę dotyczącą elektrostatyki (jest to 3-tomowa Historia Elektryczności opublikowana w latach 1747, 1754 i 1756) oraz bibliografię wszystkich dzieł poświęconych elektrostatyce (Biblioteka elektryczna). W uznaniu jego naukowych dokonań Towarzystwo Naukowe w Getyndze (Königliche Societät der Wissenschaften zu Göttingen) powołało go na członka. W 1742 roku założył Towarzystwo Przyrodnicze w Gdańsku, Societas physicae experimentalis, działające do 1936 roku. Z prezesowania tej organizacji wycofał się zniechęcony uwikłaniem Towarzystwa w intrygi na polskim dworze królewskim. Wśród jego publikacji znajdują się opisy porażenia prądem owada, zapalania spirytusu iskrą elektryczną czy wstrząsów wywoływanych przez elektryczność w łańcuchu ludzi trzymających się za ręce (była to bardzo popularna w owych czasach prezentacja zjawisk elektrycznych). Niestety, Gralath zbyt często ograniczał się do jakościowego opisu zjawisk, pomijając ich opis ilościowy. Po prostu nie potrafił opisywać swoich wyników za pomocą matematycznego wzoru. A szkoda, bo pomiarów siły działających pomiędzy okładkami butelki dokonał na 40 lat przed badaniami Coulomba.

obrazek

Gralath nawiązał kontakt z Ewaldem von Kleistem i rozpoczął podobne eksperymenty. Uczeni z Berlina i Halle odpowiedzieli po kilku miesiącach, że nie udało im się powtórzyć opisanego eksperymentu i pewnie dlatego Kleist pozostał mało znany. Jedynie Gralath dokonał tego z sukcesem dnia 5 marca 1746 roku. Badania przeprowadził w Gdańsku, w siedzibie Towarzystwa, w Zielonej Bramie.

Naukowa przygoda Kleista wkrótce się zakończyła. W sierpniu 1747 roku Ewald Georg von Kleist został powołany przez króla pruskiego Fryderyka II Wielkiego na stanowisko prezesa Sądu Królewskiego w Koszalinie, które piastował niedługo, zmarł 10 grudnia 1748 roku. W 1898 roku, w 150-tą rocznicę jego śmierci, starosta powiatowy w Kamieniu, Ewald von Massow, wmurował w ścianę domu Ewalda von Kleista przy Placu Katedralnym tablicę pamiątkową z następującą dedykacją.

Ku światłej pamięci Dziekana Katedry, Prezydenta Sądu Królewskiego Ewalda Jürgena von Kleista, ur. 10 czerwca 1700, zm. 10 grudnia 1748, który mieszkał 25 lat w tym domu (dawna kuria dziekańska) i w październiku 1745 roku wynalazł butelkę wzmacniającą prąd elektryczny (butelkę Kleista). Ufundowano w Kamieniu 10 grudnia 1898 roku przez wdzięcznych mieszkańców miasta.

Biograf Kleista, pastor Kypke (Geschichte des Geschlechts von Kleist) napisał: "był on - von Kleist - ojcem nowoczesnej (Marconiego) telegrafii". Pierwsza depesza nadana przez Towarzystwo Telegraficzne Marconiego brzmiała: "Ewald Jürgen von Kleist". Po 1945 roku los (czyli eufemistyczna nazwa ludzkiej głupoty) znów okrutnie potraktował pomorskiego wynalazcę - usunięto tablicę pamiątkową; jej dalsze losy nie są znane. Jeszcze na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku w zbiorach muzeum katedralnego w Kamieniu znajdowała się oryginalna butelka Kleista i inne wykonane przez pomorskiego uczonego urządzenia, między innymi pierwszy kondensator o zmiennej pojemności. Do 1945 roku stanowiły one część ekspozycji udostępnionej publiczności, potem chyba trafiły do magazynów. Dzisiaj po nich już śladu nie ma i nikt nie wie, co się z tymi cennymi zabytkami stało. Można obawiać się, że jako przedmioty niesakralne zostały uznane za bezwartościowe i wyrzucone, a kto wie, czy nawet nie zniszczone.