Paradoksy rachunku prawdopodobieństwa
Rachunek prawdopodobieństwa jest tą dziedziną matematyki, w której istnieje szczególnie dużo paradoksów. Związane jest to z naszymi błędnymi wyobrażeniami o losowości.
Znany jest fakt, że dla niewprawnej osoby losowość wydaje się regularnością lub tendencją do skupiania się. W tym artykule przedstawię kilka znanych i ciekawych paradoksów. Jednocześnie mam nadzieję, że ich zrozumienie przybliży rachunek prawdopodobieństwa.
Problem kawalera de’Mere
Przy rzucie trzema kostkami sumę oczek równą 11 można otrzymać sześcioma sposobami:

Sumę oczek równą 12 też można otrzymać sześcioma sposobami:

Dlaczego częściej wypada suma oczek równa 11 niż suma oczek równa 12?
Wydaje się, że jest to sprzeczność. Nasz „zdrowy rozsądek” mówi,
że rzucając jednakowymi kostkami należy je traktować jak kostki
nierozróżnialne, a zatem obu zdarzeniom sprzyja 6 sytuacji, czyli oba
zdarzenia mają jednakowe prawdopodobieństwo równe
Okazuje
się, że natura wybiera inny model, a mianowicie traktuje kostki jak kostki
rozróżnialne (czyli tak, jak gdyby kostki były pomalowane różnymi
kolorami). Wtedy ważne jest nie tylko, jakie wypadły oczka, ale i na których
kostkach. Zajściu zdarzenia polegającego na otrzymaniu sumy oczek równej 11
sprzyja 27 wyników, a zdarzeniu polegającemu na otrzymaniu sumy oczek
równej 12 sprzyja 25 wyników. Różnica między prawdopodobieństwami
jest tak mała (około 0,009), że można na nią zwrócić uwagę tylko wtedy,
gdy wykona się dużą liczbę rzutów.
Paradoks Bertranda
„twierdzi”, że prawdopodobieństwo nie jest wyznaczone jednoznacznie. Rozwiążmy następujące zadanie:
Zadanie. W okrąg o promieniu R wpisano trójkąt równoboczny. Znaleźć prawdopodobieństwo tego, że losowo poprowadzona cięciwa będzie dłuższa od boku trójkąta.
Rozwiązanie pierwsze. Patrzymy na kąt środkowy oparty na losowo
wybranej cięciwie. Zatem zdarzeniem elementarnym jest wybór kąta
środkowego, czyli przestrzenią zdarzeń elementarnych jest odcinek
Cięciwa jest dłuższa od boku trójkąta, gdy kąt środkowy
jest większy niż
stąd zbiór zdarzeń sprzyjających
jest
odcinkiem
jest równe długości przedziału
podzielonej przez długość przedziału
tzn.
Rozwiązanie drugie. Patrzymy na odległość środka cięciwy od
środka okręgu. Utożsamiamy cięciwy, których środek leży na tym
samym okręgu (mają one tę samą długość). Zdarzeniem elementarnym
jest wybór odległości środka cięciwy od środka okręgu. Zatem
przestrzenią zdarzeń elementarnych jest odcinek
Cięciwa
spełnia warunki zadania, gdy odległość środka cięciwy od środka
okręgu jest mniejsza od
tzn. zbiór zdarzeń sprzyjających
jest odcinkiem
Stąd
Rozwiązanie trzecie. Położenie cięciwy jest wyznaczone
przez położenie jej środka, zatem długość cięciwy jest wyznaczona
jednoznacznie przez położenie jej środka. Zdarzeniem elementarnym jest
wybór środka cięciwy, to znaczy wybór jednego punktu z koła. Stąd
przestrzenią zdarzeń elementarnych jest koło o promieniu
Zbiór
zdarzeń sprzyjających
jest wnętrzem koła o promieniu
Stąd
Otrzymaliśmy trzy różne wyniki. Dopóki nie było aksjomatyki rachunku prawdopodobieństwa (a została ona sformułowana dopiero w 1933 r. przez Kołmogorowa), nie można było tej sprzeczności wyjaśnić. Teraz możemy. W każdym z proponowanych rozwiązań co innego rozumieliśmy przez słowa „losowo poprowadzona”. Wybierając metodę rozwiązywania zadania wybieramy przestrzeń probabilistyczną (sposób losowania). Wybierając inną przestrzeń probabilistyczną rozwiązujemy inne zadanie. Paradoks Bertranda jest bardzo dobrą ilustracją faktu, że rozwiązanie problemu następuje dopiero po wybraniu przestrzeni probabilistycznej. Rachunek prawdopodobieństwa nie rozstrzyga problemu, jaką przestrzeń probabilistyczną należy wybrać.
Dylemat więźnia
Trzech więźniów
przebywało w więzieniu. Administracja
postanowiła uwolnić jednego, o czym dowiedzieli się więźniowie, ale nie
wiedzieli którego. Więzień
ma wśród strażników znajomego,
który wie, kto będzie wolny. Chce go zapytać, ale krępuje się pytać o siebie.
Pyta więc o imię jednego z więźniów (
lub
), który ma
pozostać w więzieniu. Przed zadaniem pytania ocenia, że każdy z nich ma
szansę wyjścia równą 1/3. Myśli, że jeśli strażnik powie, że na przykład
zostaje, to jego szanse rosną do 1/2 (bo zostanie uwolniony
lub
). Gdzie popełnia błąd?
Źle liczy zdarzenia elementarne. Nie bierze pod uwagę wariantów
odpowiedzi strażnika. Strażnik powie
z prawdopodobieństwem 1,
gdy zostają
i
a z prawdopodobieństwem 1/2, gdy zostają
i
Zatem prawdopodobieństwo warunkowe, że wyjdzie
gdy zna odpowiedź strażnika, jest równe

a nie 1/2, jak sądził
(skorzystaliśmy z definicji prawdopodobieństwa
warunkowego i ze wzoru na prawdopodobieństwo całkowite). Tego należało
się spodziewać, gdyż informacja strażnika z punktu widzenia
nic nie
wnosi. Wiadomo, że co najmniej jeden z więźniów
i
zostaje.
Paradoks długości gry
Gra składa się z ciągu
partii, z których w każdej gracz
wygrywa jeden punkt z prawdopodobieństwem
a gracz
wygrywa jeden punkt z prawdopodobieństwem
Dla wygrania całej gry należy uzyskać więcej punktów. Jeśli gracz
może wybrać liczbę partii
z góry, to jakie
powinien
wybrać? Wielu osobom wydaje się, że skoro gra jest niekorzystna dla
to im szybciej się skończy, tym lepiej dla
Gdyby liczba partii była
dowolną liczbą naturalną, to tak by było i
powinien wybrać grę
o długości 1. Ale
może wybierać tylko spośród liczb parzystych
i wtedy na wynik ma wpływ to, że gra jest korzystna dla
i to,
że prawdopodobieństwo remisu maleje wraz ze wzrostem
Jeśli
to optymalną długością gry nie jest 2, ale jest 10. Można to
obliczyć korzystając z tego, że prawdopodobieństwo wygrania gracza
w ciągu
partii wynosi

i z tego, że jeśli
w grze o długości
nie zdobył
albo
punktów, to w grze o długości
wygra
lub przegra w zależności od tego, czy wygrał, czy przegrał w grze
o długości
Dla
długość gry
spełnia
warunek

Paradoks losowych liczb naturalnych
Dwóch graczy
i
gra w następującą grę. Automat generuje
losowo pary sąsiednich liczb naturalnych i przyznaje losowo jedną graczowi
a drugą graczowi
Gracz
zna liczbę przypisaną
graczowi
a gracz
zna liczbę przypisaną graczowi
Żaden z nich nie zna swojej liczby. Osoba z mniejszą liczbą płaci drugiej tyle
żetonów, ile wynosi liczba jej przypisana. Każdy z graczy może uznać,
że nie warto grać w danym momencie i poprosić o nową parę liczb. Ale
żaden z nich nie spasuje, gdyż rozumuje: Gdy widzę, że przeciwnik ma liczbę
to ja mam
lub
Każda z nich jest jednakowo
prawdopodobna (poza
), ale gdy wygram, to dostanę
żetonów, a gdy przegram, tracę tylko
żetonów. Średnio każdy
z nich wygrywa, więc gra jest korzystna dla obu. Jest to niemożliwe. Gdzie jest
błąd?
Paradoks wynika z faktu, że nie istnieje rozkład prawdopodobieństwa, który przypisuje każdej liczbie naturalnej tę samą wartość (dlaczego?). Natomiast gdyby ograniczyć zbiór liczb, z którego maszyna losuje, byłby to zbiór skończony i rozumowanie graczy prowadzące do paradoksu byłoby fałszywe.
Mam nadzieję, że te paradoksy przybliżyły rachunek prawdopodobieństwa Czytelnikowi i pokazały, jak często nasza intuicja może być zawodna.