Dawno temu był sobie algorytm
Autor w sposób popularnonaukowy przybliża kluczowe pojęcia informatyki teoretycznej związane z teorią obliczeń i algorytmiką. Książka jest napisana w formie opowieści; autor ilustruje omawiane pojęcia przykładami zaczerpniętymi z życia codziennego oraz z popularnych książek czy filmów.
I tak, w pierwszych dwóch rozdziałach autor wprowadza pojęcia algorytmu i obliczenia w kontekście rozwiązania problemu porannego ubierania się oraz przygotowania śniadania, a także problemu, przed którym stanęli Jaś i Małgosia, gdy musieli po ciemku odnaleźć drogę przez las prowadzącą do domu. W dwóch kolejnych rozdziałach Czytelnik wraz z autorem przebywa codzienną drogę z domu do pracy, co w zestawieniu z zagadką, jaką musiał rozwikłać słynny detektyw Sherlock Holmes, pozwala autorowi wprowadzić pojęcia reprezentacji i struktur danych, itp. Pierwsza część książki jest poświęcona algorytmom i strukturom danych, druga natomiast koncentruje się na teorii obliczeń i idei programowania.
Książka jest napisana w sposób barwny i ciekawy. Autor wielokrotnie powraca do tych samych opowieści, by wydobywać z nich kolejne znaczenia. Niektóre rozumowania są podane w sposób uproszczony. Mimo atrakcyjnej formy, pojęcia w książce są wprowadzane w sposób ścisły i możliwie czytelny, a autor nie zawaha się napomknąć także o ambitniejszych zagadnieniach takich jak rekursja, NP-zupełność czy rachunek lambda.
Zastanawiałem się, kto mógłby być odbiorcą takiej książki. Wstęp oraz pierwsze dwa rozdziały mógłbym polecić do przeczytania osobom z mojej rodziny i przyjaciołom, jeśli chciałbym im wytłumaczyć, jakie są kluczowe zagadnienia w pracy informatyka-teoretyka. Kolejne mógłbym zaproponować pasjonatom nauki, młodszym i starszym, jako swoistą podróż po najważniejszych zagadnieniach omawianej dziedziny. Natomiast najtrudniejsze rozdziały, co zresztą podkreśla i sam autor, choć trochę przybliżają ambitniejszemu Czytelnikowi to, na czym polega trudność teorii obliczeń i złożoności.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to przede wszystkim rozdział 3 wydał mi się napisany w sposób nadmiernie filozoficzny. Nie odczułem, by tak dogłębna analiza pojęcia znaku była w tym miejscu potrzebna, a przez to Czytelnik może się łatwo zgubić w meandrach wieloznaczności i w konsekwencji poddać lekturę. Mam też wrażenie, że dobór nawiązań kulturowych może być też nieco mniej trafiony dla Czytelnika polskojęzycznego - trochę mniej osób może być obeznanych z filmami "Czarnoksiężnik z Krainy Oz", "Dzień świstaka" czy z trylogią "Powrót do przyszłości", do których bogato nawiązuje druga część książki.