Najdroższa!
Julio, od kiedy się poznaliśmy, nie potrafię przestać myśleć o Tobie...
Ty wiesz, że przed Tobą były inne, że spędziłem długie lata w związku z Octavą, nie zważając na to, że ona wciąż była zapatrzona w muskularnego MATLAB-a. Nie, nie żałuję tych lat, kiedy ona powoli uczyła mnie wektoryzacji kodu i sprawiła, że w końcu zerwałem z nałogiem nadużywania pętli w programach:
Przeżywałem piekielne katusze, widząc, jak MATLAB imponował jej (i nie będę Cię oszukiwał, Ukochana - mnie też) tym, że potrafił sam skompilować nasze wielokrotnie zagnieżdżone pętle, wykorzystując kompilator JIT (just in time). I był przy tym taki niedostępny, co - o, serce nierozsądne! - tym bardziej przyciągało ich oboje...
I to właśnie wtedy nagle Ty pojawiłaś się w moim życiu; i od pierwszej chwili wiedziałem, że nic już nigdy nie będzie takie, jak dawniej. Nasze dusze są niczym dwie połówki jednego owocu. Zawsze mogę napisać Ci to, co mam w głowie, a Ty natychmiast zrealizujesz nasze nawet najbardziej zapętlone pomysły. Wszystkie obliczenia wydają się proste w te dni, gdy jesteśmy razem, a do osiągnięcia szczytu wydajności wystarcza nam zwykle kilka magicznych słów. Choć wiem, że skrywasz w sobie tajemne kompilacje, o których wolałabyś nie mówić, codziennie cieszy mnie Twoja prostota i radość z prowadzenia błyskawicznych rachunków. Uwielbiam Twoje subtelne, niewymuszone deklaracje typów! Ascetyczną elegancję! I to, że - jak ja, jak Octava, jak wielu innych z nas - wybrałaś życie w wolnym świecie wolnego oprogramowania.
Tęsknię i niecierpliwie czekam na kolejne spotkanie. Tam gdzie zawsze, przy klawiaturze - OK?
Twój R.