Przeskocz do treści

Delta mi!

Kongres Wiedeński i Uniwersytet Warszawski

Marek Kordos

o artykule ...

  • Publikacja w Delcie: wrzesień 2016
  • Publikacja elektroniczna: 1 września 2016
  • Wersja do druku [application/pdf]: (46 KB)
obrazek

Felix Nadar

Adam Jerzy Czartoryski
(1770-1861)

Felix Nadar

Adam Jerzy Czartoryski
(1770-1861)

Gloryfikowany przez nasz hymn Napoleon wystawiał Polaków na ciężkie próby, zdradzając nas i używając do tłumienia powstania na Santo Domingo, czy do podbijania Hiszpanii - znamy to choćby z Popiołów Żeromskiego - ale dziś mamy dla niego kult, jak Rzecki w Lalce Prusa.

obrazek

Alexander Molinari

Aleksander I Romanow
(1777-1825)

Alexander Molinari

Aleksander I Romanow
(1777-1825)

W tamtych latach były jednak wątpliwości. Dla Adama Jerzego Czartoryskiego właściwszym partnerem i protektorem Polaków był młody, światły i kulturalny car Aleksander I. Z jego ramienia został w 1803 roku Kuratorem Uniwersytetu Wileńskiego. Sprawował tę funkcję przez 21 lat. To wtedy Jan Śniadecki stworzył polską terminologię matematyczną. To tam wychowali się filomaci, filareci, Promieniści.

Co więcej, rok później Czartoryski został ministrem spraw zagranicznych Rosji. Funkcję tę jednak odrzucił po dwóch latach, gdy Aleksander zawarł z Napoleonem pokój w Tylży.

Pokój ten nie przetrwał nawet 6 lat i Napoleon ruszył na Moskwę, co stało się końcem jego panowania. Zwycięskie państwa zwołały w 1815 roku w Wiedniu Kongres, mający poukładać przeoraną wojnami Europę. Na kongresie tym doradcą Aleksandra I był znów Adam Jerzy Czartoryski. Wywojował dla Polski państwowość w unii personalnej z Rosją. Królestwo Polskie, bo tak się to państwo nazywało, uzyskało zdumiewająco sprzyjające prawa: zachowało swoją armię z jej dotychczasową generalicją (a przecież była to armia walcząca z Rosją), a namiestnikiem cara na Polskę został napoleoński generał, Józef Zajączek.

Dowodem na to, jak wielka była radość Polaków z odzyskanej niepodległości (przecież poprzednio przez lata byliśmy w unii personalnej z Saksonią), jest skomponowana na koronację Aleksandra na króla Polski, do dziś stanowiąca symbol patriotyzmu pieśń Boże, coś Polskę... (słowa napisał Alojzy Feliński, muzykę Antoni Górecki). W darze z okazji koronacji Aleksander erygował Uniwersytet Warszawski w dawnej siedzibie Szkoły Rycerskiej.

Zaniepokojony Czytelnik zapyta: czy to możliwe?, bo przecież o niczym takim nie słyszał.

Jednym z powodów niepowszechnej świadomości tych wydarzeń jest fakt, że idylla trwała krótko - zaledwie 9 lat. W 1824 roku Aleksander zmarł w wieku 48 lat. Jego miejsce zajął brutalny Mikołaj I, a rządy w Polsce przejęli ludzie w rodzaju księcia Konstantego, któremu w Polsce podobały się jedynie Polki, czy zwykłego siepacza Nowosilcowa.

Losy świata w zdumiewający sposób bywają splecione. W tymże roku zmarł król Francji Ludwik XVIII, który próbował kraj posklejać po ćwierćwieczu rewolucji, gilotyny i wojen. I tam władzę objął człowiek typu Mikołaja. Karol X ruszył do rozliczeń i rewindykacji, jego zwolennicy znaleźli sobie nawet nazwę ultrasi, w paskudny sposób przypomnianą w latach 50. ubiegłego wieku.

Francja wytrzymała to jedynie 6 lat - w lipcu 1830 roku wybuchła rewolucja. Nic przeto dziwnego, że 5 miesięcy później w tęczę Franków Orzeł Biały patrząc lot swój w niebo wzbił - młodzi kadeci wywołali bunt, który - podjęty przez generalicję - stał się wojną, nazywaną powstaniem listopadowym.

Francuzi Karola X obalili, my przegraliśmy wszystko. Znikło Królestwo Polskie (i Uniwersytet), został Kraj Nadwiślański, a spacyfikowana Warszawa stała się miastem w Guberni Siedleckiej. Polska nadal była ojczyzną Mickiewicza, Chopina, Słowackiego, Czartoryskiego, ale nie była już ich domem.

A Uniwersytet Warszawski jakby odżył na chwilę w postaci Szkoły Głównej Warszawskiej (1862-1869), by zostać przywrócony do życia w 1915 roku przez Niemców, którzy liczyli, że podobne prezenty skłonią znanych z rusofobii Polaków do wstępowania do walczącej z Rosją armii niemieckiej. Ale to już całkiem inna historia...