Przeskocz do treści

Delta mi!

Życie na żywo

Zajrzeć głębiej

Magdalena Fikus

o artykule ...

  • Publikacja w Delcie: sierpień 2018
  • Publikacja elektroniczna: 31 lipca 2018
  • Wersja do druku [application/pdf]: (72 KB)

Moje zainteresowanie badaniami mikrobiomu (Delta 06/2012, Delta 12/2016) nie maleje. W dodatku, gdy się już zwróci uwagę na jakiś temat, to zauważa się coraz więcej nowych danych z tej dziedziny...

obrazek

Przypomnę: mikrobiom to zespół mikroorganizmów współistniejących z danym organizmem, np. z człowiekiem. Drastycznie oceniając: w "sterylnym" świecie pozbawionym mikroorganizmów życie wielu gatunków nie byłoby możliwe, życie ludzkie - bardzo ograniczone. Nic w tym dziwnego - powstające w toku ewolucji organizmy wielokomórkowe, tkankowe, zastały świat od 2,5 miliarda lat zasiedlony przez organizmy jednokomórkowe. One były u siebie, te nowe dopiero zdobywały własne nisze. Trzeba było nauczyć się żyć razem, często w symbiozie. Mikrobiomy napotykamy wszędzie, gdzie ich szukamy: mijające lato przypomniało nam, na przykład, kleszcze z bogatym mikrobiomem, w którym jednak strasząca nas Borrelia nie czuje się komfortowo i chętnie przemieszcza się do ssaków.

Mikrobiotyczny ekosystem, który trwa i żyje w nas, jest niezwykle skomplikowany i bogaty w szczegóły. W ludzkim przewodzie pokarmowym wytworzyły się zasady współżycia z mikroorganizmami zarówno w sensie czasowym, jak i przestrzennym. Zaczynamy to współżycie, rodząc się (w stanie sterylnym), a potem stopniowo, w kontakcie z otoczeniem, tworzy się nasz mikrobiom, który reaguje na wszelakie perturbacje - stan zdrowotny, wiek, płeć. Właściwie każdy z nas stykał się z zakłóceniami trawiennymi, które są nierozerwalnie związane z mikrobiomem. Zatem niezwykle użyteczne byłyby badania nieinwazyjne pod tym kątem przewodu pokarmowego. Co więcej, istnieją już propozycje leczenia konkretnych chorób przez wprowadzenie do przewodu pokarmowego określonego gatunku bakterii - cóż z tego, skoro nie możemy śledzić tam ich obecności, ponieważ wszelkie dotychczas stosowane techniki obrazowania sięgają zaledwie na pojedyncze centymetry w głąb ciała.

Przydała się wyobraźnia. Naukowcy wykorzystali znany uprzednio gen ("gen donosiciel"), który powoduje powstawanie wewnątrzkomórkowych lipidowych pęcherzyków wypełnionych gazem. W naturze, tworząc pęcherzyki, bakteria może regulować swoją gęstość, a zatem głębokość zanurzenia w cieczy. Następnie gen ten, metodami inżynierii genetycznej, wprowadzili do nieszkodliwych bakterii jelitowych (E. coli i Salmonella enterica Typhimurium) i przystąpili do doświadczeń z myszami (jak byśmy sobie dali radę, gdyby na świecie i w laboratoriach nie istniały standardowe szczepy myszy?)

Modyfikowane bakterie wykrywano następnie w mysich jelitach dzięki pomiarom ultradźwięków (sonda przyłożona do skóry) rozpraszanych przez pęcherzyki. Wystarczyło także ustalić natężenie ultradźwięków, które rozbijają pęcherzyki, aby "zobaczyć" lokalizację danych bakterii w jelicie. Zainteresowanie metodą i jej możliwościami zwiększa się, gdy przypomnimy sobie, że wymieniony szczep Salmonelli jest zdolny do wybiórczego infekowania nowotworów jelit, co może umożliwiać, też wybiórcze, wprowadzanie do takich guzów potencjalnych leków. Obie bakterie, nawet w niewysokim stężeniu, zlokalizowano ultradźwiękami w jelitach myszy, w dodatku jednocześnie udało się różnicować dwa rodzaje bakterii za pomocą wielkości natężenia ultradźwięków rozbijających pęcherzyki.

Wystarczy użyć wyobraźni, aby móc przewidywać potencjalne stosowanie tej techniki obrazowania w przyszłej diagnostyce i terapii zarówno flory bakteryjnej, np. jelit, jak i głęboko w ciele położonych nowotworów. Ćwicząc nadal naszą wyobraźnię, możemy zaproponować np. badanie innych niż ciało zwierzęce zespołów bakterii - choćby w słabo poznanych głębokich warstwach gleby w warunkach naturalnych i różnie modyfikowanych.