Aktualności (nie tylko) fizyczne
Aqua vitae?
Woda życia, tak nazywano w średniowieczu destylat otrzymywany ze sfermentowanego soku winogronowego. Wynalazek rozpowszechnił się w krajach arabskich, a do Europy przywędrował wraz z powracającymi krzyżowcami. Specyfik nazywano również „duchem wina”, stąd spirytus (z łaciny) i późniejszy alkohol (poprzez łacinę z arabskiego, pierwotnie oznaczający proszek otrzymany przez sublimację, a wtórnie destylat).
Aqua vitae była początkowo uważana za (i używana jako) lekarstwo. Nazwę tę można odnaleźć prawie niezmienioną w językach romańskich, a w rejonach dawnego Imperium Rzymskiego, w których mówi się innymi językami, w formie tłumaczenia (np. whisky jest zanglicyzowaną celtycką, dokładniej, gaelicką szkocką, wodą życia).
Z kolei ten sam źródłosłów odnajdujemy w postaci zapożyczeń w językach ludów, których ziemie nie zostały nigdy przez Rzymian podbite (a więc rejonów, do których specyfik, wraz z kulturą, dotarł już w okresie, kiedy zaczęto stosować dużo większe dawki lecznicze, między innymi dzięki genialnym wynalazkom umożliwiającym produkcję tej esencji niemalże z każdej formy roślinnej). Stąd staropolska okowita czy jej skandynawskie odpowiedniki (fonetycznie: akwawit).
Trzeba było jednak czekać ponad tysiąc lat i doczekać się czasów, w których już nikt (?) okowity za medykament nie uważa, na dowód, że aqua vitae przedłuża życie i to dwukrotnie! Donosi o tym praca naukowców z UCLA [1] opublikowana 18 stycznia 2012 roku.
Tych, których zmartwiło, że informacja dotarła do nich za późno (czyli już w Wielkim Poście), spieszę uspokoić, że chodzi o okowitę mocno rozcieńczoną. Okazuje się, że wystarczy stężenie rzędu 0,05