Przeskocz do treści

Delta mi!

Życie na żywo

IDOL w nauce

Magdalena Fikus

o artykule ...

  • Publikacja w Delcie: wrzesień 2012
  • Publikacja elektroniczna: 03-09-2012

Pierwszy polski FameLab mamy za sobą. Wygrała go we wszystkich notowaniach, wśród widzów, internautów, jury i sponsora ta sama osoba, Monika Koperska, doskonała „famelabżanka”. Nagrodą dla zwycięzcy był wyjazd na konkurs europejski, w tym roku rozgrywany w Cheltenham, w Wielkiej Brytanii.

obrazek

FameLab, istniejący od paru lat europejski konkurs, polega na wyłonieniu grupy (a potem z tej grupy zwycięzców) osób młodych, zajmujących się badaniami naukowymi, o których potrafią opowiedzieć barwnie, ciekawie, nie posługując się przeźroczami, a jedynie takimi rekwizytami, które są w stanie samodzielnie wnieść na scenę. No i warunek najtrudniejszy: tę opowieść zamkną w 3 minutach, skrupulatnie odliczanych licznikiem. Szuka się naukowego idola, niestety, te konkursy jeszcze nie budzą zainteresowania polskiej telewizji, kreatora idoli.

FameLab zorganizowano w Centrum Nauki Kopernik pod patronatem British Council. Chętnych do konkursu było kilkudziesięciu, po eliminacjach do ścisłego finału weszło dziewięciu. Byli z różnych miast, z różnorodnych ośrodków naukowych, różnej specjalności. Wykazali się pomysłowością w wyborze tematu oraz skromnych dopuszczalnych rekwizytów. Swobodnie nawiązywali kontakt z publicznością. Ta ostatnia słuchała ich dwukrotnie – w półfinale i finale: zmieniane zgodnie z regulaminem tematy wystąpień skutkowały gaśnięciem lub rozświetlaniem kandydatów na idoli.

Zwycięzcą konkursu europejskiego został biochemik Didac Carmona z Austrii, który mówił o mechanizmach apoptozy, kontrolowanej śmierci komórek.

Monika Koperska (druga nagroda ex quo z Ioannisem Karypidesem z Cypru), doktorantka z UJ, dowodziła, że najtrwalszym nośnikiem informacji (nie licząc ceramicznych i kamiennych płyt), jest wciąż jeszcze papier, współczesny – wytwarzany wg specjalnej technologii przetrwa przynajmniej 300-400 lat. Płyty CD, pamięci USB i pamięć magnetyczna są mniej trwałe – nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby pozbyć się książek. Nasza przedstawicielka zdobyła też wyróżnienie publiczności.

Ten niewątpliwy sukces Polki na naukowej estradzie Europy skłania do pewnych refleksji.

Upowszechnianie nauki dotarło do wspólnego dla wielu ludzkich aktywności miejsca: uświadomienia sobie konieczności docierania do publiczności szybko, atrakcyjnie, krótko i z uwzględnieniem nowoczesnych środków przekazu. Broń Boże nudzić, być zbyt poważnym i rozwlekłym. Oczywiście, my, popularyzatorzy nauki, mamy jeszcze trochę rozsądku i uprawiamy tę popularyzację na różne sposoby, również trochę poważniej i dłuższymi tekstami. Ale już każdy z nas wie, że ma użyć pewnych chwytów uatrakcyjniających narrację. Wykorzystać internet i programy społecznościowe. Dodać obrazki, powiedzieć żart. Nic w tym złego, a jest to już dziś obowiązkowe.

Słuchając tych młodych idoli nauki, pomyślałam również o różnicach w upowszechnianiu nauki przez propagatorów w różnym wieku. Starsi wiedzą, że nie zawsze trzeba mówić o szczegółach, wiedzą, że na takich spotkaniach unika się żargonu danej specjalności, obcojęzycznych skrótów. Potrafią powiedzieć: nie wiem. Zdają sobie sprawę z wagi wyboru tematu dla osiągnięcia sukcesu. Są takie problemy naukowe, których, bez wulgaryzacji, nie da się po prostu prawdziwie opowiedzieć w tak krótkim czasie. Że nie należy próbować odpowiedzieć w trakcie krótkiego wystąpienia na kilka pytań, wystarczy na JEDNO. Że koniecznie trzeba pozwolić na uwagi i pytania słuchaczy, że ten kontakt jest niezwykle ważny, bo on daje występującemu możliwość samooceny i jednocześnie charakterystyki zainteresowań publiczności.

A sukces Moniki Koperskiej jest ważny i radosny. Gratulacje!